A oto obiecany
“wpis specjalny”! Mam przyjemność zaprezentować wywiad z Prof. Stanisławem
Czachorowskim, znanym polskim hydrobiologiem i entomologiem, jak również
popularyzatorem nauki.
Profesor Stanisław Czachorowski |
Profesor
Czachorowski jest profesorem nadzwyczajnym na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim
w Olsztynie, w Katedrze Ekologii i
Ochrony Środowiska. Zawodowo zajmuje się między innymi rozmieszczeniem chruścików (sympatycznych owadów wodnych) w Europie
Środkowej i Wschodniej, ale znany jest też ze swojej aktywności
popularyzatorskiej. Pan Profesor od 2005 roku prowadzi blog “Profesorskie gadanie”. Jest on również opiekunem Studencko-Doktoranckiego
Koła Naukowego Ekologów,
zainicjował i prowadzi kawiarnię
naukową w Olsztynie oraz aktywnie udziela się w mediach (lokalne gazety,
radio, Internet). Więcej o Profesorze można przeczytać na jego stronie lub w Wikipedii.
Pan Stanisław był
tak miły, że odpowiedział na kilka moich pytań dotyczących popularyzacji nauki
w Polsce. Jego wypowiedzi dają wiele do myślenia w kontekście rzeczy, które
dyskutowaliśmy przy okazji wpisów “Jak popularyzować naukę” (w części pierwszej, drugiej oraz trzeciej) i “Po
co popularyzować naukę”.
Zapraszam do lektury i do dyskusji!
Katarzyna
Kulma: Czy nauka w Polsce jest
popularna? I czy Pana zdaniem staje się mniej czy bardziej? Czy istnieją pola w
popularyzacji nauki, które w przeszłości działały lepiej niż obecnie?
Stanisław
Czachorowski: Moje odpowiedzi będą bardzo subiektywne, oparte tylko na
osobistych odczuciach. Nie prowadziłem żadnych badań w tym kierunku.
Pytanie trudne,
bo różne jest rozumienie nauki (jako wiedzy lub zawodu). Sądząc po różnych
konkursach wiedzy, po ogromnym sukcesie Centrum Nauki Kopernik, różnych
pikników naukowych, to na pewno nauka jako poznawanie świata jest popularna.
Jakkolwiek w szkole suche podawanie wiedzy (bez eksperymentów) bywa nudne. Moim
zdaniem ze względu na coraz lepsze metody upowszechniania wiedzy,
popularyzowania się różnych festiwali naukowych, interaktywnych muzeów oraz
coraz większej liczby wykształconych przyrodniczo osób, nauka staje się coraz
bardziej popularna. Coraz więcej osób interesuje się nią w formie kształcenia ustawicznego
(np. modne są uniwersytety trzeciego wieku, istnieją praktycznie w każdym
miasteczku powiatowym) oraz kształcenia pozaformalnego. Wynika to z głębokiej
ludzkiej potrzeby poznawania i rozumienia świata. Tak więc zainteresowanie
światem jest czymś immanentnie ludzkim i odwiecznym.
W przeszłości
(mam na myśli 20-30 lat temu) więcej było popularyzacji wiedzy w mediach w
ramach misji publicznej. Było więcej programów telewizyjnych i radiowych w
mediach państwowych. Teraz znacznie więcej jest popularyzacji wiedzy w
telewizjach prywatnych (płatnych). Media publiczne w znacznym stopniu o
upowszechnianiu wiedzy zapomniały. Wyjątkiem jest II program radia.
KK: Jak Pan ocenia poziom "popularnej nauki" w Polsce? Czy czegoś brakuje? Czy istnieją pola zaskakująco dobre? Czy polska popularyzacja nauki ma w sobie coś specyficznego?
KK: Jak Pan ocenia poziom "popularnej nauki" w Polsce? Czy czegoś brakuje? Czy istnieją pola zaskakująco dobre? Czy polska popularyzacja nauki ma w sobie coś specyficznego?
SC: Moim zdaniem
poziom popularyzacji wiedzy i nauki jest coraz wyższy i coraz bardziej
profesjonalny. Coraz więcej instytucji, w tym państwowych, dostrzega wartość
popularyzacji wiedzy. Brakuje popularyzacji w mediach publicznych. Chyba w
odniesieniu do Polski można mówić o wyjątkowo licznych piknikach i festiwalach
naukowych. Ale niestety nie mam dobrych i wystarczających danych do porównań
międzynarodowych. Być może duża popularność różnego typu interaktywnych i
internetowych form upowszechniania wiedzy wiąże się z dużą liczbą młodych
Polaków uczących się i studiujących.
![]() |
Prof. Czachorowski ze studentami "w terenie" |
KK: Jak działa współpraca między naukowcami i dziennikarzami w Polsce? Czy widzi Pan sposoby polepszenia komunikacji między tymi światami?
SC: Współpraca ta
jest słaba, ale wydaje mi się, że systematycznie się poprawia. Naukowcy chcą w
coraz większym stopniu kontaktować się z dziennikarzami, a dziennikarze w coraz
większym stopniu dostrzegają w nauce (instytucjonalnej i indywidualnych
kontaktach) źródło ciekawych i wartościowych „newsów”. Nieporozumienia wynikają z odmiennych
stylów komunikacji. Naukowcy są zazwyczaj zbyt skoncentrowani na stylu
publikacji naukowej i nie rozumieją odmienności innych form komunikacji, z
kolei dziennikarze w dużym stopniu są w wielu dziedzinach niedokształceni i
zadają banalne, pośpieszne pytania. Żeby sensownie pytać, trzeba mieć wiedzę, a
na jej uzupełnienie – czas. W pośpiechu i konieczności przygotowywania szybkich
i krótkich „materiałów”, brakuje im czasu na dobre przygotowanie się przed
kontaktem z naukowcem. Z kolei naukowcy zbyt często mówią hermetycznym
językiem, mówią w obecności dziennikarzy a nie za ich pośrednictwem do
zróżnicowanego odbiorcy. Wydaje mi się jednak, że systematycznie oba środowiska
uczą się wzajemnej komunikacji i widzą potrzebę uzupełniania swojego rzemiosła.
KK: Jaki jest stosunek naukowców w Polsce do popularyzowania własnych badań/nauki w ogóle? Czy istnieją formalne przeszkody, dla których naukowcy pracujący na publicznych/prywatnych uczelniach nie mogą się angażować w działalność popularyzatorską?
KK: Jaki jest stosunek naukowców w Polsce do popularyzowania własnych badań/nauki w ogóle? Czy istnieją formalne przeszkody, dla których naukowcy pracujący na publicznych/prywatnych uczelniach nie mogą się angażować w działalność popularyzatorską?
![]() |
A po wyprawie w teren... próbki trzeba przeanalizować! Prof. Czachorowski przy pracy |
SC: Często bywa
to stosunek chłodny i nieco pogardliwy. Bo podobno poważny naukowiec nie
powinien się jakąś tam popularyzacją zajmować. To ponoć zadanie dla zwykłych
nauczycieli. Myślę jednak, że całe
środowisko powoli dojrzewa do zmiany tego stosunku. Po pierwsze jest to chęć
dotarcia do potencjalnych studentów i przemysłu, a więc popularyzacja jest
traktowana jako forma promocji (autopromocji). Ja traktuję upowszechnianie
wiedzy inaczej, jako misję uniwersytetu, gdzie student jest już zupełnie inny.
Czyli dalej jest to kształcenie ale za pomocą innych form i sposobów,
kształcenie skierowane do innego odbiorczy i mające coraz bardziej charakter
kształcenia ustawicznego. Z jednej strony wynika to ze zmian demograficznych, z
drugiej z faktu, że mamy coraz bardziej wykształcone społeczeństwo.
Podsumowując, dla jednych popularyzacja jest to gorsza dydaktyka, dla innych
jest to „trzecia kultura”, gdzie naukowcy informują o swoich badaniach
bezpośrednio i nie tylko na sali wykładowej czy w czasopismach naukowych. Po
drugie dla jednych popularyzacja jest tylko promocją uczelni (narzędziem), dla
innych misją upowszechniania wiedzy w zupełnie nowym społeczeństwie, wykształconym
i posługującym się nowoczesnymi technologiami informacyjnymi (a więc celem
samym w sobie).
Przeszkody
formalne na uczelniach są, bowiem do awansu i kariery akademickiej
popularyzacja i dydaktyka praktycznie się nie liczą. Są tylko ozdobnikiem.
Zawsze więc odbywa się to kosztem awansu zawodowego, liczby „renomowanych”
publikacji itd. Popularyzatorzy traktowani są jako naukowcy gorszego „sortu” –
„na pewno już nic nie potrafią w nauce zrobić, dlatego zajmują się
dyrdymałami”.
KK: Jaki jest Pana zdaniem obraz naukowca w polskich mediach? Czy jest to obraz przyjazny, zachęcający do podążania w kierunku kariery naukowej?
KK: Jaki jest Pana zdaniem obraz naukowca w polskich mediach? Czy jest to obraz przyjazny, zachęcający do podążania w kierunku kariery naukowej?
SC: Naukowcy
cieszą się chyba dużym szacunkiem w mediach, zawsze dodają wiarygodności
przekazywanym treściom. Raczej więc media odnoszą się przyjaźnie i z
wyrozumiałością do naukowców. Dobrym wskaźnikiem jest liczba studiujących, w
tym na studiach trzeciego stopnia – to w jakimś stopniu także skutek dobrego
wizerunki nauki i naukowców w mediach..
KK: Do kogo, Pana zdaniem, nauka "popularna" powinna być adresowana? Czy do jakiejś grupy ludzi w szczególności? A jeśli tak - dlaczego?
KK: Do kogo, Pana zdaniem, nauka "popularna" powinna być adresowana? Czy do jakiejś grupy ludzi w szczególności? A jeśli tak - dlaczego?
SC: Do
wszystkich, w tym do akademickich profesorów. Bowiem specjalista w jednej
dyscyplinie najczęściej jest amatorem i „ignorantem” w innej (skutek dużej
specjalizacji). Popularyzacja wiedzy czyli upowszechnianie wiedzy musi mieć
charakter interdyscyplinarny. Zatem upowszechnianie wiedzy to ogólnospołeczne
kształcenie ustawiczne. Ze zrozumiałych względów, skoro odbiorca jest bardzo
zróżnicowany, to i popularyzacja (wolę słowo upowszechnianie) musi być
zróżnicowana w formie, poziomie i środkach przekazu. Inna dla młodzieży
szkolnej, inna dla dorosłych, inna dla przyrodników, inna dla humanistów itd.
Najogólniej: mówić do ludzi a nie tylko w ich obecności, czyli koncentrować się
na efektywnym przekazywaniu a nie tylko komunikowaniu bez patrzenia na efekt.
KK:
Świetnie powiedziane! Dziękuję bardzo za rozmowę i Pański czas!
Pan profesor jest rozchwytywany - to już drugi blog z wywiadem w tym tygodniu.
OdpowiedzUsuń