Google Website Translator

piątek, 24 sierpnia 2012

ZAMIAST PIĄTKOWEJ LINKOWNI

... krótki komunikat: od dzisiaj mam (zasłużone, myślę) wakacje! co prawda tylko przez tydzien, ale za to pierwsze tego lata :) Więc zapominam o komputerze, komórkach, deadline'ach ale też, niestety, o blogu. Dlatego nie spodziewajcie się wielkich zmian tutaj, ale jak zwykle zachęcam was do komentowania opublikowanych już postów i szerzenia wiedzy o nich dalej :) Do zobaczenia we wrześniu!!

czwartek, 23 sierpnia 2012

POLSKA IGNORANCJA W EUROPIE (+USA)

Ostatnio wypłakiwałam się wam w rękaw nad kiepskim stanem polskiej nauki w świecie, a teraz będę płakać nad... opłakanym rozumieniem nauki przez Polaków! A dwie te sprawy nie są tak zupełnie bez związku, jak się domyślacie.

Zanim zaczniecie czytać dalej, rozwiążcie proszę ten dość trywialny quiz. Nie powinno to zabrać więcej niż 5 minut waszego cennego czasu.
.
.
.
.
quizu
quizu
quizu
quiz
.
.
.
.
OK, już? I jak tam z wynikami? Podejrzewam, że nie najgorzej - bądź co bądź zaglądacie na bloga popularno-naukowego, więc sądzę, że jesteście nauką w jakimś stopniu zainteresowani.  Niestety nie można tego powiedzieć o większości Polaków. Podobna ankieta została przeprowadzona wśród 16 000 osób z 10 krajów europejskich (Austrii, Czech, Niemiec, Polski, Włoch, Hiszpanii, Francji, Holandii, Wielkiej Brytanii, Danii) oraz USA. O bardziej szczegółowej analizie wyników możecie przeczytać tutaj lub tutaj, jednak nie omieszkam wspomnieć kilku perełek:
  • 45% Polaków twierdzi, że Bóg stworzył człowieka w obecnej (i niezmiennej!) formie, 
  • 50% twierdzi, że ludzie żyli w czasach dinozaurów, a 
  • ponad trzy czwarte ankietowanych odpowiedziało, że antybiotyki mogą zwalczyć wirusy.

Płakać czy zgrzytać zębami?


Sama wiedza to nie wszystko, ankietowani byli również zapytani o to jak bardzo interesują się nauką czy też raczej jak "blisko" niej są. Czyli czy na przykład czytają magazyny/książki popularno-naukowe, oglądają takoweż programy telewizyjne, chodzą do muzeum, czytają nowinki naukowe, itd. Jak dość oględnie podsumowano w jednym z powyższych artykułów:
Według wyników badania Polacy wraz z Hiszpanami i Włochami są słabo związani z nauką i mało o niej wiedzą

"Jak to szło..? Słońce wokół Ziemi czy na odwrót..?"
 I dlaczego? Dlaczego? Odpowiedzi zapewne jest wiele i to nie samowykluczających się. Ale jeśli mam postawić na jednego konia, to stawiam.. na system edukacyjny promujący bezmyślne wkuwanie wiedzy (i to nie tylko sonetów krymskich, ale też wyników testów z fizyki) do głowy! Bo biologię, fizykę i chemię trzeba znać, a nie rozumieć. Z drugiej strony samo to wynika po części ze słabego wyposażenia szkolnych laboratoriów, promowania wśród uczniów przekonania, że istnieje tylko jedna właściwa odpowiedź oraz tego, że nauka jest czymś o czym czytamy w podręcznikach, o czym uczymy się w szkole, ale nie czymś co nas otacza i wpływa na nas i innych!


Buczę i spekuluję teraz pod nosem, bo problem na pewno jest bardziej złożony i na pewno nie dotyczy tylko Polski. Ale coś się we mnie burzy, gdy widzę, jak wszyscy dobrze zdają sobie sprawę z tego, jak ważna jest nauka dla rozwoju gospodarki, kultury, dobrobytu społeczeństwa, jak bardzo chcą się wybić na tle Europy i Świata, a jednocześnie nie robią nic, by naukę tę (i jej rozumienie) promować w skali zarówno lokalnej jak i globalnej. Chwała takim organizacjom jak Krajowy Fundusz na Rzecz Dzieci, chwała śmiałym inicjatywom jak Offtopicarium. Ale "programem specjalnym" trzeba objąć nie tylko wybitnych i szczególnie uzdolnionych, ale również Janka i Piotrka, którzy prawdopodobnie po skończeniu szkoly nie będą mieli z "czystą nauką" wiele do czynienia, ale którzy będą zafascynowani tęczą, bo zrozumieli skąd się bierze i którzy jednocześnie będą wyśmiewać horoskopy i wróżki, rozumiejąc, że mamy sposoby na odróżnienie rzeczy prawdopodobnych od niedorzecznych.


P.S. Jacek Kowalczyk również skomentował te wyniki na swoim blogu. Ku przestrodze weźmy cytat Mickiewicza zamieszczany pod koniec postu.. :> 





poniedziałek, 20 sierpnia 2012

NOWY REKORD "NAUKA, RZECZ LUDZKA"!!

Moi Drodzy Czytelnicy!

Ubiegły tydzień był dość pracowity, z brakiem czasu nawet na piątkową linkownię. Nie umknęło jednak mojej uwadze szalenie wzrastające tempo odwiedzin tego bloga, głównie za sprawą WASZEJ promocji artykułu "Wyewoluowaliśmy by... biegać", który na chwilę obecną zarejestrował blisko 16 500 odwiedzin!!! Z tego powodu chciałabym WAM serdecznie podziękować, że jesteście, że czytacie i że przesyłacie linki do moich tekstów dalej. Dla was i przez was ten blog w ogóle istnieje, a ten ostatni tydzień był dla mnie niesłychanie wynagradzający i dał mi nowego kopa motywacyjnego :)  
                                                        WIELKIE DZIĘKI!!

POLSKA NAUKA W ŚWIECIE

Nauka jak sport, a naukowe rankingi jak olimpiada. Te i podobne porównania można znaleźć ostatnio na ramch Gazety Wyborczej. Najpierw Adam Wajrak i Piotr Cieślicki użyli takiego określenia przy komentowaniu ostatnich wyników światowego rankingu uczelni wyższych układanych rokrocznie przez Uniwersytet w Szanghaju. W skrócie: na 500 rozpatrywanych uczelni, dwa nasze najlepsze uniwersytety (Jagielloński i Warszawski) są w czwartej setce. I jak autorzy tekstu słusznie zauważają: jakoś w Polsce nikt się nie burzy, nikt nie protestuje, a politycy nie spieszą się by ze skruchą układać lepsze scenariusze poprawy. Od siebie muszę dodać, że takie plany najbardziej przydałyby się nie komentowanej fizyce czy matematyce, ale mojej ukochanej biologii właśnie! To jeszcze nie koniec. Dodatkowo Andrzej Udalski uzmysłowił nas w swoim liście, że szanse na poprawę są bardzo małe, bo brak obiektywnego systemu oceniania placówej naukowych oraz ich promowania. Piszę o tym trochę w złości, bo wydaje się jasne, że nie ma szans na wywarcie jakiegokolwiek ciśnienia na politykach, bo nie istnieje ani skuteczne 'lobby naukowe', ani opinia publiczna nie wydaje się być szczególnie zanteresowana patriotycznym promowaniem nauki w Polsce - bo jeśli Janek jest zdolny, to wyjedzie za granicę, tam będzie doceniony, z polem do popisu.. ehh.


poniedziałek, 13 sierpnia 2012

WYEWOLUOWALIŚMY BY.. BIEGAĆ


ResearchBlogging.org
Podczas oglądania rozgrywek olimpijskich, bieg maratończyków zawsze wzbudza u  mnie szczególne emocje. Pomyślcie tylko: biec nieustannie w tempie bliskim 20km/h przez 42km, nierzadko w uciążliwym upale. Dla porównania: gdy idziesz żwawym marszem osiągasz średnio 5km/h. Jeśli truchtasz spokojnie - 7-8km/h. I choć ta prędkość ma się nijak do blisko  100km/h osiąganych przez geoparda na krótkich dystansach, niemniej, na długich dystansach możemy prześcignąć w zasadzie każde zwierzę na Ziemi (przy odpowiednich warunkach atmosferycznych nawet konia - który jest przecież wybornym maratończykiem)!


Nagi mężczyzna w biegu (tak pisze sama Wikipedia!)


I zaskakujące jest to, że pomimo, że jesteśmy doskonale wyposażeni do biegania właśnie - w efektywny system chłodzący w postaci gruczołów potowych (nigdy więcej ziania!) i braku owłosienia, super silne ścięgna Achillesa, wielkie stawy kolanowe i w końcu w imponujący mięsień pośladkowy większy (potocznie zwany pupą -  jest on używany niemal wyłącznie przy bieganiu [1]) - jeszcze zaledwie 5 lat temu większość antrpologów twierdziła, że aktywnością, która zapewniła nam przetrwanie na Afrykańskiej sawannnie było.. chodzenie. I choć nikt nie przeczy, że w przeszłości chodziliśmy dużo, samo chodzenie nie wyjaśnia istnienia wspomnianych elementów anatomicznych. Dopiero później poszczególne elementy układanki zaczęły tworzyć zrozumiałą całość: poza naszą anatomią niemal stworzoną do długodystansowych biegów, odkryto, że wciąż wiele plemion pierwotnych stosuje tzw. polowanie uporczywe polegające na "zagonieniu" zwierzyny, aż ta pada z wyczerpania i przegrzania [2]. Zważcie, że przez pierwszy milion lat od 'zejścia z drzewa' nie istaniała żadna wyszukana broń, poza kamieniami i zaostrzonymi patykami [3]. Najlepszą bronią była wytrzymałość. Najprawdopodobniej dzięki tej strategii nasi przodkowie mogli włączyć mięso do swojej diety.

Uczestniczy pół-maratonu w Brukseli (Źródło: Wikipedia)
Ale nie dosyć na tym. Bieganie nie tylko kształtowało naszą ewolucyjną przeszłość, ale ma też wpływ na nasze zdrowie - również i dziś. I to nie tylko na zdrowie fizyczne (co się rozumie samo przez się), ale rówież psychiczne. W ostatnim Nature ukazał się komentarz Timothy'ego Noakesa i Michaela Speddinga gdzie autorzy sugerują, że brak biegania czy innej aktywności fizycznej może mieć związek z rosnącą liczbą zaburzeń psychicznych i poznawczych, takich jak depresja, schizofrenia czy choroba Alzheimera [3]. Spekulują oni, że spoiwem łączącym te dwa światy - fizyczny z psychicznym - może być białko BDNF (brain-derived neurotrophic factor-neutropowy czynnik pochodzenia mózgowego). Odgrywa ono kluczową rolę przy rozwoju mózgu, wpływając między innymi na kształtowanie się pamięci, poprawę łączności między neuronami, odgrywa też istotną rolę przy zaburzeniach neurologicznych. Ale to nie koniec! To samo białko poprawia metabolizm, spowalnia bicie serca, zwiększa wydajność mitochondriów w mózgu oraz obniża zapadalność na cukrzycę typu II i otyłość u myszy [3]. I wiecie co? Stężenie tego białka we krwi rośnie podczas ćwiczeń fizycznych.


Ale dlaczego bieganie (czy jakakolwiek inna aktywność fizyczna) miałaby mieć związek z funkcjami pozanwczymi i naszą psychiką? Autorzy artykułu sugerują, że przy polowaniu uporczywym, kluczowe było planowanie, orientacja przestrzenna oraz skuteczna komunikacja. Tak więc jakiekolwiek związki biochemiczne związane z ćwiczeniami, które poprawiały te aspekty poznawcze mogły mieć charakter adaptacyjny.  

Artykuł Noakesa i Speddinga nie jest artykułem naukowym sensu stricto - nie pokazują oni nowych badań, nie pokazują danych, o których nie wiedzieliśmy wcześniej. Natomiast syntezują oni wiedzę, którą już mamy i patrzą na nią z zupełnie innej perspektywy. Jeśli nasz ewolucyjny związek z bieganiem jest tak silny, że wpływa zarówno na nasze zdrowie fizyczne jak i psychiczne, to w skali globalnej możemy łatwo i tanio poprawić nasze niechlubne statystyki zdrowotne. I z tego oraz innych powodów nie mam zamiaru zrezygnować ze swojego treningu do pół-maratonu :) Ktoś się dołączy? :)

Do przeczytania wkrótce! 
 



1) Lieberman DE, & Bramble DM (2007). The evolution of marathon running : capabilities in humans. Sports medicine (Auckland, N.Z.), 37 (4-5), 288-90 PMID: 17465590

2) Louis Liebenberg (2006). Persistence Hunting by Modern Hunter- Gatherers Current Anthropology DOI: 10.1086/508695

3)  Timothy Noakes, & & Michael Spedding (2012). Olympics: Run for your life Nature DOI: 10.1038/487295a

piątek, 10 sierpnia 2012

PIĄTKOWA LINKOWNIA 5

Ja tu sobie pracuję w najlepsze, a tu sruuuuuuu! Znów kolejny tydzień minął! A to oznacza kolejną dawkę linków na piątek. Tym razem bez większego ładu i składu, ale one wszystkie są zdecydowanie bardzo interesujące!

Dla co ambitniejszych i bardziej kreatywnych czytelników tego bloga, polecam zastanowić się czy czasem nie chowają oni za rękawem jakiegoś genialnego pomysłu na poprawę bytu ludzkości... wartego milion dolarów. Bo oto TED oferuje dokładnie tę kwotę dla pomysłodawcy, który zaproponuje przełomowe rozwiązanie jednego z problemów z jakim się ludzkość boryka :) Każdy może zaaplikować!

Warto też poczytać o tym, dlaczego sportowcy z brązowym medalem są szczęśliwsi niż ci ze srebrnym :)

I coś, co mnie bardzo zaintrygowało. Jak atrakcyjnie popularyzować naukę w dobie internetu, bez utraty wartościowych naukowych szczegółów i referencji? Oto jeden z pomysłów.

A tak na koniec, Rafał z nicprostszego ostatnio pisał o... spadających kotach :) Zabawne, bo Radio Lab już jakiś czas temu mówiło o tym, oraz o wielu innych rodzajach spadania :) Udanej lektury/audycji!





Do przeczytania wkrótce!

piątek, 3 sierpnia 2012

LINKOWNIA 4 - NAJLEPSZA EDUKACJA, DLA WSZYSTKICH, ZA DARMO

Dziś w piątkowej linkowni bardzo skromnie, ale za to ekscytująco! Wszystko co tu napiszę, będzie nawiązywało to rewelacyjnej prezentacji Daphne Koller o najbardziej ambitnych kursach z najbardziej prestiżowych uniwersytetów na świecie, do których każdy może mieć dostęp.. za darmo! Szukacie haczyka? Nic z tych rzeczy, wystarczy wejść na stronę Coursera.org by się przekonać na własnej skórze, że to jak najprawdziwsza prawda. Zajęcia prowadzone są przez najwybitniejszych wykładowców z takich uczelni jak Caltech, Stanford czy Princeton University i są dostępne on-line dla każdego kto się na nie zapisze.





A jest w czym przebierać! 116 kursów to nie przelewki, szczególnie jeśli możemy się dowiedzieć więcej o takich przedmiotach jak  Ewolucja i Genetyka, Mechanika kwantowa, Sieci komputerowe, czy nawet Literatura fantasy i science-fiction i Wstęp do irracjonalnego zachowania! :) Mimo, że udostępnione w sieci, zasada działania tych kursów jest podobna do tych z fizycznego uniwersytetu: kursy mają swój czas trwania, deadline'y, zadania domowe i egzaminy, a po ukończeniu danego kursu otrzymamy certyfikat podsumowujący więdzę i umiejętności jakie nabyliśmy. Co za rewelacyjna inicjatywa i jakie potencjalne konsekwencje i zasięg dzialania takiej edukacji! Wszystkie moje kciuki idą wysoko do góry, a was zachęcam do klikania i zapisywania sięna kursy, jeśli tylko starcza wam ciekawości i motywacji :)

Do przeczytania wkrótce!