Powolnymi krokami zbliża się 8 marca a wraz z nim Dzień Kobiet. Bynajmniej nie wyłącznie z tej przyczyny moją uwagę zwrócił artykuł opublikowany na dniach w Science o tym jak kobiety radzą sobie w nauce (słyszę teraz śpiew Kayah: "Jestem jedną z niiiich" ;).
Nim streszczę sam artykuł, kilka słów o nomenklaturze anglojęzycznej i o tym jak wygląda kariera w nauce (poza Polską).
Wszyscy zdają sobie sprawę, że by w nauce zrobić karierę, doktorat trzeba mieć. Doktorat to jednak nie koniec ale lichy początek długiej i nierzadko skomplikowanej kariery naukowca. Oto przez jakie stadia musi przejść każdy, komu marzy się pozycja profesora w przyszłości:
=> Post-doc - co prawda nieobowiązkowe stadium kariery, ale bez niego rzadko można popchnąć ją naprzód. Jest to pracownik naukowy pracujący dla wyższego rangą naukowca, który posiada fundusze na prowadzenie badań (PI - Project Investigator). Sam post-doc nie posiada własnych środków, chyba, że na drodze konkursu otrzymał tak zwane Post-Doctoral Fellowship. Przeważnie zatrudnienie post-doca jest finansowane od 1-3 lat.
=> Assistant professor - profesor w początkowym stadium :) Rozpoczyna się najczęściej po 1-3 post-docach. Po 4-8 latach assistant professor jest albo zatrudniany na uniwersytecie, albo zwalniany z pozycji.
=> Associate professor - średnio-zaawansowana forma profesora :) Przeważnie jest przynajmniej częściowo zatrudniony na uniwersytecie.
=> (Full) Professor - profesor w pelnej formie :) Dożywotnio zatrudniony na uniwersytecie.
Teraz gdy już uporaliśmy się z nomenklaturą widzimy, że w nauce nie jest łatwo. Na każdym z opisanych wyżej szczebli (wyłączając profesurę) można nieotrzymać nowych funduszy na czas i tym samym stracić zatrudnienie. O każdym kolejnym awansie decyduje liczba i jakość publikacji, liczba "wyprodukowanych" magistrantów i doktorantów, jak również inne osiągnięcia naukowe. A konkurencja jest ostra, bo wedle szacunków The Royal Society w samej tylko Wielkiej Brytanii tylko 3.5% obronionych doktorantów znajdzie ostatecznie stałe posady na uniwersytecie, a mniej niż pół procenta z nich otrzyma dożywotnią profesurę (patrz: wykres poniżej).
Jak w tym wymagającym i konkurencyjnym środowisku radzą sobie kobiety? Okazuje się, że tak samo dobrze jak mężczyźni... jeśli tylko zdecydują się podążać ścieżką kariery naukowej.
Badanie zostało oparte na blisko 3000 assistant professors z 14 amerykańskich uniwersytetów pracujących na wydziałach związanych z nauką, technologią, inżynierią lub matematyką. Następnie śledzono ich losy od początków walki o stałe zatrudnienie (assistant professor), aż do opuszczenia uniwersytetu lub otrzymania stałej posady. Badania pokazały, że walka jest istotnie ostra: losowo wybrany uczestnik badania miał mniej niż 50% szans na otrzymanie stałego zatrudnienia. Spośród wszystkich assistant professors, tylko 64% zostało awansowanych do wyższego stopnia - associate professor. Średni czas pracy na uczelni (przed opuszczeniem stanowiska) wynosił 10.9 lat.
Co jednak ważne: Kobiety zostawały na uczelni tak samo często co mężczyźni oraz były awansowane w tym samym tempie co oni. Jedynym wyjątkiem od tej reguły były wydziały matematyki, gdzie kobiety rezygnowały z pracy na uniwersytecie dużo wcześniej od mężczyzn (średnio po 4.4 latach, w porównaniu z "męską" średnią 7.3 lat).
Jest jedno "ale". Co prawda kobiety są równie konkurencyjne na rynku naukowym jak mężczyźni, ale w dalszym ciągu jest ich tam znacznie mniej. Jak donoszą autorzy pracy w wywiadzie dla Nature, kobiety stanowiły tylko 27% osób rozpoczynających karierę naukową w ich badaniu i wiele wskazuje, że nie osiągniemy pułapu 50% przed rokiem 2050. Tak więc problemem nie jest dyskryminacja kobiet w nauce jako taka, ale raczej brak kobiet, które chciałyby taką karierą podążać. Dlaczego tak się dzieje? Artykuł nie odpowiada na to pytanie, ale daje pewne wskazówki, gdzie tych odpowiedzi szukać - autorzy pracy powołują się na inne badania, z których wynika, że kobiety mają tendencje do bycia mniej zadowolonymi z pracy naukowej niż mężczyżni i rezygnują z niej z innych powodów niż ich koledzy (głównie w powodów rodzinnych, w przeciwieństwie do mężczyzn, który za główny powód podają niskie zarobki). Pytanie pozostaje, czy można w jakiś sposób zmienić politykę zatrudnienia i ewaluację naukowców, tak by nie tracąc na jakości badań, jednocześnie zachęcić więcej kobiet do podążania karierą naukową?
A co wy o tym myślicie?
Do przeczytania wkrótce!
Kaminski, D., & Geisler, C. (2012). Survival Analysis of Faculty Retention in Science and Engineering by Gender Science, 335 (6070), 864-866 DOI: 10.1126/science.1214844
Naukowcy przy pracy w laboratorium- przynajmniej na tym zdjęciu dominują kobiety! Źródło: Wikipedia |
Wszyscy zdają sobie sprawę, że by w nauce zrobić karierę, doktorat trzeba mieć. Doktorat to jednak nie koniec ale lichy początek długiej i nierzadko skomplikowanej kariery naukowca. Oto przez jakie stadia musi przejść każdy, komu marzy się pozycja profesora w przyszłości:
=> Post-doc - co prawda nieobowiązkowe stadium kariery, ale bez niego rzadko można popchnąć ją naprzód. Jest to pracownik naukowy pracujący dla wyższego rangą naukowca, który posiada fundusze na prowadzenie badań (PI - Project Investigator). Sam post-doc nie posiada własnych środków, chyba, że na drodze konkursu otrzymał tak zwane Post-Doctoral Fellowship. Przeważnie zatrudnienie post-doca jest finansowane od 1-3 lat.
=> Assistant professor - profesor w początkowym stadium :) Rozpoczyna się najczęściej po 1-3 post-docach. Po 4-8 latach assistant professor jest albo zatrudniany na uniwersytecie, albo zwalniany z pozycji.
=> Associate professor - średnio-zaawansowana forma profesora :) Przeważnie jest przynajmniej częściowo zatrudniony na uniwersytecie.
=> (Full) Professor - profesor w pelnej formie :) Dożywotnio zatrudniony na uniwersytecie.
Teraz gdy już uporaliśmy się z nomenklaturą widzimy, że w nauce nie jest łatwo. Na każdym z opisanych wyżej szczebli (wyłączając profesurę) można nieotrzymać nowych funduszy na czas i tym samym stracić zatrudnienie. O każdym kolejnym awansie decyduje liczba i jakość publikacji, liczba "wyprodukowanych" magistrantów i doktorantów, jak również inne osiągnięcia naukowe. A konkurencja jest ostra, bo wedle szacunków The Royal Society w samej tylko Wielkiej Brytanii tylko 3.5% obronionych doktorantów znajdzie ostatecznie stałe posady na uniwersytecie, a mniej niż pół procenta z nich otrzyma dożywotnią profesurę (patrz: wykres poniżej).
![]() |
Diagram obrazujący przepływ doktorantów z i do różnych sektorów zatrudnienia w trakcie swej kariery. Źródło: The Royal Society, "The Scientific Century" Report (Diagram zmodyfikowany i opublikowany za zgodą The Royal Society) |
Jak w tym wymagającym i konkurencyjnym środowisku radzą sobie kobiety? Okazuje się, że tak samo dobrze jak mężczyźni... jeśli tylko zdecydują się podążać ścieżką kariery naukowej.
Badanie zostało oparte na blisko 3000 assistant professors z 14 amerykańskich uniwersytetów pracujących na wydziałach związanych z nauką, technologią, inżynierią lub matematyką. Następnie śledzono ich losy od początków walki o stałe zatrudnienie (assistant professor), aż do opuszczenia uniwersytetu lub otrzymania stałej posady. Badania pokazały, że walka jest istotnie ostra: losowo wybrany uczestnik badania miał mniej niż 50% szans na otrzymanie stałego zatrudnienia. Spośród wszystkich assistant professors, tylko 64% zostało awansowanych do wyższego stopnia - associate professor. Średni czas pracy na uczelni (przed opuszczeniem stanowiska) wynosił 10.9 lat.
Co jednak ważne: Kobiety zostawały na uczelni tak samo często co mężczyźni oraz były awansowane w tym samym tempie co oni. Jedynym wyjątkiem od tej reguły były wydziały matematyki, gdzie kobiety rezygnowały z pracy na uniwersytecie dużo wcześniej od mężczyzn (średnio po 4.4 latach, w porównaniu z "męską" średnią 7.3 lat).
Jest jedno "ale". Co prawda kobiety są równie konkurencyjne na rynku naukowym jak mężczyźni, ale w dalszym ciągu jest ich tam znacznie mniej. Jak donoszą autorzy pracy w wywiadzie dla Nature, kobiety stanowiły tylko 27% osób rozpoczynających karierę naukową w ich badaniu i wiele wskazuje, że nie osiągniemy pułapu 50% przed rokiem 2050. Tak więc problemem nie jest dyskryminacja kobiet w nauce jako taka, ale raczej brak kobiet, które chciałyby taką karierą podążać. Dlaczego tak się dzieje? Artykuł nie odpowiada na to pytanie, ale daje pewne wskazówki, gdzie tych odpowiedzi szukać - autorzy pracy powołują się na inne badania, z których wynika, że kobiety mają tendencje do bycia mniej zadowolonymi z pracy naukowej niż mężczyżni i rezygnują z niej z innych powodów niż ich koledzy (głównie w powodów rodzinnych, w przeciwieństwie do mężczyzn, który za główny powód podają niskie zarobki). Pytanie pozostaje, czy można w jakiś sposób zmienić politykę zatrudnienia i ewaluację naukowców, tak by nie tracąc na jakości badań, jednocześnie zachęcić więcej kobiet do podążania karierą naukową?
A co wy o tym myślicie?
Do przeczytania wkrótce!

Myślę, że niedługo się to zmieni. Na moim roczniku kobiet jest tyle samo co mężczyzn, a na wcześniejszym więcej.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to przyniesie jakieś zmiany, choć przecież nie musi - jedną rzeczą jest liczba kobiet z doktoratami, a inną jaka ich proporcja zdecyduje się pozostać w nauce.
UsuńDo poczytania w tym temacie:
OdpowiedzUsuńhttp://www.sprawynauki.waw.pl/?section=article&art_id=646
Sonda z 2004, ale chyba dość aktualna, skoro pięć odpowiedzi mężczyzn (profesorów) zestawiono z tylko jedną wypowiedzią kobiety (doktora)...
Ciekawe - wszystko wskazuje na to, że "wąskim gardłem" dla kobiet w nauce są obowiązki matek i żon. Czy znajdziemy podobną proporcję kobiet w nauce w krajach gdzie podział ról rodzinnych jest dużo bardziej egalitarny, np. w krajach skandynaskich? Aż poczytam więcej..
Usuń