Google Website Translator

wtorek, 17 lipca 2012

JAK ANGAŻOWAĆ LUDZI W ZMIANĘ SWOJEJ WIEDZY?

Ostatnio przy okazji komentowania raczej tendencyjnego video Komisji Europejskiej pojawiło się pytanie: jaka jest skuteczność tego typu akcji społecznych w ogóle? Zastanawiałam się ostatnio nad tym i doszłam do wniosku, że dużo ciekawiej jest zapytać:

Co sprawia, że rodzi się w nas motywacja i ciekawość czegoś dotąd nieznanego? Co zmienia nasze utarte opinie (a być może nawet akcje)? 

I w dość nieoczekiwany dla mnie sposób, pytania te ukierunkowały mnie na temat, którym interesuję się od lat:

Jak popularyzować naukę, tak, by nie tylko ekscytowała, ale też nas czegoś uczyła?  

Najpierw niech będzie o ekscytacji. Natrafiłam ostatnio na informację o konkursie popularyzatorskim: "The Flame Challenge" gdzie zadaniem jego uczestników było wyjaśnienie 11-latkom czym jest... płomień.  Na stronie konkursu możecie znaleźć nadesłane prace, czy to w formie pisemnej, graficznej czy video. Poniżej możecie oglądnąć pracę zwycięzcy:




Tak czy tak, jak sami widzicie, pomysły nadesłanych prac są ciekawe, ale zbyt złożone i brakuje w nich miejsca na wzbudzenie ciekawości tego, czym jest płomień - konkursowicze założyli, że ktoś już zadał pytanie i jest ciekawy odpowiedzi. Jednak w dobrej popularyzaji nauki nie można ślepo założyć czyjegoś zainteresowania tematem - tu należy wziąć odpowiedzialność za jego wzbudzenie. Jak to zrobić? Osobiście znam przynajmniej dwie strategie, które mogą przynieść niesamowite rezultaty: tworzenie opowieści oraz wzbudzanie zwątpienia. Obie te strategie mają za zadanie osobiście zaangażować słuchacza w temat, o którym opowiadamy. W pierwszym przypadku wykorzystujemy naszą bardzo ludzką słabość do opowiadanych historii, dzięki którym szybciej się uczymy i w które się łatwiej angażujemy (polecam książkę Jonathana Gottschalla "The Storytelling Animal: How Stories Make Us Human"). Niestety, jak pisał obszernie na swoim blogu Stanisław Czachorowski , naukowcy nie są szkoleni do pisania w taki sposób, by snuć opowieści, stąd stajemy się świadkami swoistego paradoksu, gdzie ludzie najwięcej wiedzący na dany temat nie są w stanie się efektywnie swoją wiedzą dzielić.

W drugim przypadku, stawiamy wyzwanie temu, co już wiemy, bierzemy pod uwagę opcję, o których nie myśleliśmy wcześniej - jednym słowem, angażujemy się w rozwiązanie zagadki, w znalezienie odpowiedzi na nowe, wyzywające pytania. Mistrzem siania wątpliwości i zadawania nieoczekiwanych pytań był Richard Feynman, a oto jak on sam opowiadał o płomieniu: 


Sianie wątpliwości i podważanie dotychczasowej wiedzy wydaje się niezbędnym elementem w procesie skutecznego uczenia się. Dobitnie pokazał to Derek Muller w swojej kandydującej do TED2013 prezentacji:




Pokazuje on tam, że bierne przekazywanie informacji i) niekoniecznie zmienia błędne przekonania słuchaczy, a wręcz ii) może utwierdzić ich w przekonaniu, że te błędne przekonania są prawdziwe. Dialog, zadawanie pytań i próba usprawiedliwienia swojego stanowiska, choć nie jest tak przyjemna jak ogładanie filmu, wydaje się angażować nas i uczyć nowych rzeczy dużo bardziej skutecznie. Niemniej zmiana naszego podejścia nie będzie łatwa, ponieważ by podważać istniejące uprzedzenia czy luki w wiedzy, musimy wiedzieć jakie one są. Tak więc musielibyśmy zmienić nasz model kształcenia z systemu "wszystkowiedzący prowadzący - głupiutki student" na model, gdzie prowadzący próbuje się jak najwięcej dowiedzieć o swoich studentach, zadaje pytania, próbuje zrozumieć co oni już wiedzą, by następnie pokazać, jak rozumiemy świat przez pryzmat dzisiejszej nauki (na drodze dyskursu lub innych interaktywnych metod).

I to o czym mówię wydaje się mieć dużo bardziej uniwersalne zastosowanie. Bo można tu mówić o szkole i uniwersytecie. Ale też o wystawach muzealnych, książkach popularno-naukowych, grach i programach edukacyjnych i wreszcie... akcjach społecznych.  O tym, że można tworzyć przekonujące i angażujące filmy zachęacające kobiety do zajęcia się nauką (za sprawą "opowiadania historii kobiet takich jak ja" ) przekonywałam w ostatnim poście. A to, że można angażować publikę nawet w dość odległe tematy naukowe, pokazuje to video:



Tak więc jest nadzieja dla popularyzacji nauki i dla akcji społecznych. I jak widać, mają one ze sobą więcej wspólnego niż się na wydaje na pierwszy rzut oka.

Do przeczytania wkrótce!

3 komentarze:

  1. DOSKONAŁA ROBOTA!

    PAP ostatnio pisał o kilku nowych muzeach w Polsce stosujących właśnie narrację zamiast prezentacji - pierwsze było oczywiście MPW. Generalnie wydaje się że "tędy droga"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wszystko na to wskazuje! Coz moge dodac tutaj jesli nie fejsbukowe "Lubie to!" :)

      Usuń
  2. Dwie literówki pani popełniła:
    - iNiemniej
    - u uczyć

    OdpowiedzUsuń